Wszystko działo się w stolicy Podlasia. Spacerowicz relacjonuje, że około godziny 11:00 szedł z psem ulicami Białegostoku, gdy nagle podszedł do niego dziki wilk. Mężczyzna bez wahania... złapał go na smycz i przyprowadził do siedziby Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Arkadiusz Juszczyk z Nadleśnictwa Krynki uważa tę sprawę za wręcz niewiarygodną i ma pewne przypuszczenia, co do prawdziwej wersji wydarzeń.
- Istnieje prawdopodobieństwo, że zwierzę za szczeniaka zostało ukradzione z lasu i nastąpiła próba odchowania go w towarzystwie człowieka, która zawsze kończy się źle. Ten ktoś, albo go wypuścił, albo po prostu to ten pan hodował go, by następnie przekazać Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska - mówi Arkadiusz Juszczyk w wywiadzie dla Sokółka.TV.
W rozmowie z ESKA INFO Białystok, Robert Konował z Nadleśnictwa Krynki dodaje, że trudno było znaleźć racjonalne wytłumaczenie zachowania tego wilczka.
- Co prawda czasem zdarza się, że wilki przebywają w pobliżu miasta, chociażby ze względu na bliską odległość do Puszczy Knyszyńskiej, jednak stronią one od ludzi. Postaramy się zrobić wszystko, żeby zwierzę wróciło na wolność - zapewniał Konował.
Około ośmiomiesięczny wilk był oszołomiony, ale nie miał widocznych urazów. Zwierzę początkowo znajdowało się w zamkniętym pomieszczeniu w Nadleśnictwie Krynki, jednak nie mogło zostać tam na dłużej, gdyż nie było do tego odpowiednich warunków. Ta nietypowa "zguba" została we wtorek (28.11) przekazana do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Nadleśnictwie Olsztynek. Wilk nie może zostać wypuszczony od razu na wolność, ponieważ jest duża szansa, że zjawi się blisko domostw lub tutejsze watahy go odrzucą.
